Czy Wy też macie alergię na gramatykę? Gdy tylko zaczynam słuchać określenia typu: przymiotnik, przysłówek, dopełnienie, druga osoba, piąta osoba ;) - mam wrażenie, że natychmiast mój mózg się blokuje i nie przyswaja informacji. No cóż... Nauka angielskiego ma kojarzyć się z przyjemnością, a w momencie kiedy kojarzy Ci się z najciemniejszymi stronami szkolnictwa, to przestaje być miłe. Ze wszystkich sił staram się tak uczyć angielskiego, by unikać tych wszystkich skomplikowanych definicji gramatycznych. Zresztą, skoro głównym powodem nauki języka jest konwersacja - nikt nas ze znajomości definicji gramatycznych odpytywał nie będzie. Dzieci mówią, choć nie wiedzą co to gramatyka, dorośli (tacy jak ja np.) też dawno zapomnieli jak się nazywają konstrukcje językowe, a nie przeszkadza im to w sprawnym posługiwaniu się językiem. Mówiąc nie zastanawiasz się nad tym jak się każdy z wyrazów nazywa, w jakim jest przypadku, czy osobie itd. To samo chciałabym uzyskać w języku angielskim, by cała ta gramatyka, była dość naturalna i, by nie trzeba było zastanawiać się nad każdym wyrazem, tylko uzyskać płynność językową.
Kilka przykładów zdań, które nie zachęcają mnie do dalszego studiowania, raczej przyprawiają o ból głowy:
"W języku angielskim mamy do czynienia z trzema okresami warunkowymi, a także z tak zwanym okresem warunkowym zerowym."
"Zdanie podrzędne łączymy ze zdaniem głównym następującymi spójnikami"
No dobra, dawno nie byłam w szkole, więc może przypomnę sobie dokładnie co to jest spójnik:
"Spójnik wyraża stosunek składniowy współrzędny między składnikami szeregu w zdaniu pojedynczym lub między zdaniami współrzędnymi w wypowiedzeniu złożonym albo łączy składniki związku niewspółrzędnego. Spójnik dzieli się według tego kryterium formalnego na współrzędne, czyli parataktyczne, i podrzędne, czyli hipotaktyczne."
O q... i w tym momencie odechciewa się jakiejkolwiek nauki. Przynajmniej mi ;). Kusi, żeby powiedzieć: a nie da się tego po polsku. Tyle, że to jest po polsku. Podobno.
Jest jednak jedna książka, która ma w sobie całą gramatykę angielską i... ŻADNEJ definicji. Chyba, że coś przeoczyłam, bo jeszcze całej nie przeczytałam. Wszystko co jest w tej książce opisywane jest w sposób użytkowy, czyli wskazując jak i po co tak mówimy lub piszemy, w zasadzie głównie na przykładach, a chyba to jest najważniejsze. Np.:
Study this example situation:
Sarah is in her car. She is on her way to work.
She is driving to work.
This means: she is driving now, at the time of speaking.
The action is not finished.
Ach, zapomniałam napisać, że książka jest cała w języku angielskim. Ale to wcale nie jest jej minus, a raczej plus. Skoro opisy teoretyczne ograniczają się do niezbędnego minimum, to po co je tłumaczyć. To co zacytowałam wyżej, to wszystko na temat czasu Present Continuous. Niżej jest tylko tabelka z przykładami i koniec.
Jak widać na obrazkach, książka jest ilustrowana, co dodatkowo odbiera jej sztywności, a zachęca do nauki (przynajmniej mnie). Zawiera dużo ćwiczeń, bo tak naprawdę, jeśli chcemy poznać gramatykę użytkową, musimy ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.
Jeśli komuś będzie mało, może dokupić sobie dodatkowe ćwiczenia i trenować jeszcze więcej.
Co to za książka? "English grammar in Use" autorstwa Raymonda Murphy'ego, wydana przez Cambridge University Press.
Polecam!
Kilka przykładów zdań, które nie zachęcają mnie do dalszego studiowania, raczej przyprawiają o ból głowy:
"W języku angielskim mamy do czynienia z trzema okresami warunkowymi, a także z tak zwanym okresem warunkowym zerowym."
"Zdanie podrzędne łączymy ze zdaniem głównym następującymi spójnikami"
No dobra, dawno nie byłam w szkole, więc może przypomnę sobie dokładnie co to jest spójnik:
"Spójnik wyraża stosunek składniowy współrzędny między składnikami szeregu w zdaniu pojedynczym lub między zdaniami współrzędnymi w wypowiedzeniu złożonym albo łączy składniki związku niewspółrzędnego. Spójnik dzieli się według tego kryterium formalnego na współrzędne, czyli parataktyczne, i podrzędne, czyli hipotaktyczne."
O q... i w tym momencie odechciewa się jakiejkolwiek nauki. Przynajmniej mi ;). Kusi, żeby powiedzieć: a nie da się tego po polsku. Tyle, że to jest po polsku. Podobno.
Jest jednak jedna książka, która ma w sobie całą gramatykę angielską i... ŻADNEJ definicji. Chyba, że coś przeoczyłam, bo jeszcze całej nie przeczytałam. Wszystko co jest w tej książce opisywane jest w sposób użytkowy, czyli wskazując jak i po co tak mówimy lub piszemy, w zasadzie głównie na przykładach, a chyba to jest najważniejsze. Np.:
Study this example situation:
Sarah is in her car. She is on her way to work.
She is driving to work.
This means: she is driving now, at the time of speaking.
The action is not finished.
Ach, zapomniałam napisać, że książka jest cała w języku angielskim. Ale to wcale nie jest jej minus, a raczej plus. Skoro opisy teoretyczne ograniczają się do niezbędnego minimum, to po co je tłumaczyć. To co zacytowałam wyżej, to wszystko na temat czasu Present Continuous. Niżej jest tylko tabelka z przykładami i koniec.
Jak widać na obrazkach, książka jest ilustrowana, co dodatkowo odbiera jej sztywności, a zachęca do nauki (przynajmniej mnie). Zawiera dużo ćwiczeń, bo tak naprawdę, jeśli chcemy poznać gramatykę użytkową, musimy ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.
Jeśli komuś będzie mało, może dokupić sobie dodatkowe ćwiczenia i trenować jeszcze więcej.
Co to za książka? "English grammar in Use" autorstwa Raymonda Murphy'ego, wydana przez Cambridge University Press.
Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz