Słowem wstępu: w październiku 2018 rozpoczęłam studia podyplomowe User Experience Design na wrocławskim SWPS. To jeden z powodów dlaczego mnie tu nie było. Moje życie od października kręci się między studiami a pracą i domem. Życie prywatne? Co to? :D Każdy kto zrobił tą podyplomówkę zapewne wie o czym piszę. Jestem na końcówce i planuję wrócić tu na dobre. UX to stan umysłu Jestem przekonana, że jeśli trafi tutaj jakaś osoba, która pracuje jako UX Designer, to oburzy się na taki tytuł posta. A na pewno uzna, że nie może tak o sobie pisać jakaś dziewczyna, która nawet jeszcze nie skończyła kierunku User Experience Design i do tego nigdy nie pracowała na stanowisku UX Designera. Dlaczego więc mądrzy się tu i śmie nazywać się UXowcem? No cóż. Moje zdanie jest takie, że UX to stan umysłu. Po prostu. Owszem, jak każdą umiejętność można rozwijać, doskonalić warsztat, poznawać techniki itd. Jednak tego, co ktoś ma we krwi - tego nikt mu nie odbierze. Każdy z nas ma swoje własne osobist
Jakiś czas temu pisałam o pokonywaniu własnych słabości . Dzisiaj tej mój wpis wrócił do mnie ze zdwojoną siłą. Czytaliście mój wpis o Lucy, super youtuberce uczącej angielskiego ? Naprawdę namieszała mi w głowie. Po niej obejrzałam jeszcze kilku youtuberów i... dojrzałam do tego, by angielskiego uczyć się po angielsku. Z racji tego, że młoda nie jestem, za to skrzywiona szkolną edukacją aż nadto, mam gdzieś wewnętrzne lęki, czy oby na pewno to się uda? Pomyślałam jednak - co ryzykujesz? Sama widzisz, że to co robisz obecnie posuwa Cię do przodu bardzo powoli. Ja wiem, że osoby, które uczą się angielskiego -naście, czy -dziesiąt lat stwierdzą: o co ci chodzi? Zrobiłaś naprawdę duże postępy. Sama pamiętam, że jakieś 3 lata temu słowo government wydawało mi się mega trudne i mówiłam mojemu korepetytorowi, że chyba nigdy go nie zapamiętam. Teraz samej chce mi się z tego śmiać. Jeszcze kilka miesięcy temu nie otworzyłam ust, by powiedzieć coś po angielsku (nie licząc stanu po zażyciu ;